Relacje uczestników Akcja 2012

Relacja z Jampola czyli przywracanie polskości przy pomocy karczowania

Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że w XXI wieku można pielęgnować w sobie polskość karczując zarośniętą od dziesięcioleci, w dodatku oddaloną o jakieś 1500 km od granic RP przestrzeń cmentarną. My, wolontariusze akcji "Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia" jesteśmy o tym przekonani na tyle mocno, że wracamy do takich miejsc przez kolejne lata. Jednym z nich jest Jampol nad Dniestrem, już trzeci raz objęty akcją.

Wyjechaliśmy 8 lipca w grupie dwunastu osób. Byli pośród nas nauczyciele przedmiotów ścisłych, kierowcy, związkowcy, historycy, absolwenci polonistyki, prawa, bibliotekoznawstwa oraz osoby, które od lat związane są ze "Studiem Wschód". Część z nas przybywała po raz kolejny do Jampola, dla pozostałych miało być to pierwsze zetknięcie nie tylko z Podolem, ale także Ukrainą. Celem wyjazdu było kontynuowanie prac porządkowo-renowacyjnych oraz dokumentowanie odkrytych nagrobków.

Jak zastaliśmy cmentarz? Nekropolia tonęła w morzu roślin, gdzieniegdzie dostrzegaliśmy górujące jeszcze nad zielenią czubki krzyży, pordzewiały żeliwny pomnik i szkielet kaplicy. W końcu od ostatniej akcji minął już rok. Pierwsze prace upływające w temperaturze 40°C w cieniu polegały na wytyczaniu z sekatorami w dłoniach ścieżek oraz miejsc, gdzie palone byłyby wycięte przy pomocy kosiarki spalinowej zarośla. Zajęcia te wymagały nie tylko wysiłku fizycznego, ale także ciągłej koncentracji z uwagi na czyhające w ziemi podkopy do grobów. Te w Jampolu zostały zrobione przez grabieżców, zwierzęta, w końcu miały gdzie się zadomowić, przez ostatnie dziesiątki lat przed pierwszym przyjazdem wolontariuszy cmentarz przeistaczał się przecież w odcięty od ludzkości las. Następnie zajęliśmy się czyszczeniem i malowaniem nadgryzionych przez ząb czasu pomników. Niektóre z nich, choć odnawiane w minionych latach, wymagają nieustannej pielęgnacji, tym bardziej, że upamiętniają, jak wskazują poszukiwania archiwalne, postacie odgrywające ważną rolę w życiu społecznym dawnego Jampola a więc polskiej kultury. Warto podkreślić, że cmentarz nigdy nie miał wytyczonych ścieżek czy kwater. Jeśli dodamy do tego nieregularność w ukształtowaniu terenu i wyjątkową podatność tamtejszej gleby na rozwój dzikiej roślinności, to nabierzemy świadomości dlaczego nekropolia ta wymaga tak ogromnego wysiłku i lat pracy.

Ważnym zadaniem w trakcie pobytu było dokumentowanie odsłoniętych z takim trudem nagrobków. Polegało ono na przepisywaniu inskrypcji nagrobnych, mierzeniu pomników i wykonywaniu fotografii. Witkowscy, Sarnecki, Baliccy, Krasnopolska... to tylko niektóre z kilkudziesięciu polskich nazwisk, jakie odczytaliśmy tego lata w Jampolu (pełną ich listę zamieszczam pod relacją). Na jednym z grobów widniała taka oto inskrypcja: "Zycie Zakończył Z powszechnym Zalem / Glos z Grobu przechodniu / gdy staniesz przy ...szym / grobie westchnij do boga / Pomyśl sam sobie. Żeśmy kiedyś Zyli / jak ty dzisiay / Zyiesz. Ze ity umrzesz podobnie i iako imy Zgni/esz. / Dla wszystkich nas / Ziemia swe wnętrzności / otwiera Jedna jest / cnota ktora / Nie umiera." (Pisownia oryginalna).

Zdając relację z pobytu w Jampolu, nie sposób nie napisać o reakcjach, z jakimi się spotykaliśmy. Spośród Polaków wymienię szczególnie bliskich i gościnnych Państwa Marię i Władysława Poborozniuków, zaangażowanych w życie tamtejszej parafii rzymsko-katolickiej. Dobroci zaznaliśmy także od jampolskich staruszek częstujących nas specjalnie przygotowanymi smakołykami. Warto zaakcentować, że ich język polski opierał się na starszej niż czasy przedwojnia polszczyźnie i to zrobiło na nas wielkie wrażenie. W końcu Jampol odpadł od Rzeczypospolitej na rzecz Cesarstwa Rosyjskiego w 1793 roku i nigdy do niej już nie wrócił. Polskość zatem była narażona na podwójną rusyfikację, raz w wydaniu carskim, a raz w bolszewickim. Kontakt z ojczystym językiem upływał zatem w klimacie aresztowań przez NKWD oraz zsyłek na Sybir właśnie za polską tożsamość narodową. Tym bardziej miło było nam, gdy pewnego dnia mówiąc po polsku poprosił o rozmowę pewien młody jampolanin, który przedstawił się jako Bogdan Melobenski. Okazało się, że od lat z pasją poszukuje swych polskich korzeni i postanowił wykorzystać okazję, aby zapytać wolontariuszy o groby swej rodziny. Owocem tego spotkania stało się przekazanie nam kopii unikatowych zdjęć Jampola i jego mieszkańców w tym Polaków z przełomu XIX i XX w. powstałych w atelier jego prapradziada Rudolfa Milobędzkiego, który przybył z Warszawy do Jampola w 1882r. i do śmierci wykonywał tam swój zawód (tym i pozostałym odnalezionym przeze mnie w trakcie kwerend bibliotecznych archiwaliom dotyczącym Jampola zostało poświęcone osobne opracowanie będące w druku).

Zainteresowanie naszym przyjazdem wzbudziliśmy także pośród pracowników Jampolskiego Muzeum Krajoznawczego. Z szacunkiem o naszej pracy mówiła kustosz tej placówki Pani Olena Zochimiwna, która ubolewała jednocześnie nad tym, że w jampolskich zbiorach nie zachowała się znacząca ilość eksponatów związanych z polską przeszłością. Poczuliśmy się wobec tego zobowiązani do sukcesywnego nadsyłania kopii archiwaliów dotyczących Polaków w Jampolu.

Swoją relację zakończę wyjątkowym akcentem, wspomnieniem spotkań u Natalii Szewczuk i jej siostry Nadii - Ukrainek, które od lat prowadzą dom dziecka w Jampolu. Każdy z uczestników wyjazdu zgodzi się z opinią, że to dwie najcieplejsze osoby, jakie spotkaliśmy tego lata na Podolu. Przekonaliśmy się o tym wielokrotnie zaznając otwartości i gościny, w trakcie której czuliśmy się jak krewni przybyli z rodzinnych stron. Były to niezapomniane i warte powtórzenia chwile, które mogą zdarzyć się tylko tam, na Kresach.

Sylwia Sołtysik, nauczyciel historii z Bielawy


P.S. Jest mi niezmiernie miło poinformować, że włożona przez nas praca w odnawianie jampolskiego cmentarza spotkała się z pozytywnym odzewem Marszałka Województwa Dolnośląskiego, Pana Rafała Jurkowlańca, który odwiedził Jampol. W trakcie wizyty zadeklarował on ze swej strony wszelką pomoc w odrestaurowaniu najcenniejszego pod względem artystycznym odkrytego przez nas dwa lata temu grobowca poświęconego Konstantemu Korwin Sarneckiemu, przyjacielowi i krewnemu Karola Szymanowskiego, postaci, która trwale wpisała się w polską kulturę na przełomie XIX i XX wieku w dziedzinie muzyki, jako kompozytor a u progu życia także opiekun młodych talentów. Dodam, że sam pomnik to kwintesencja secesji. Wykonał go nie kto inny jak Jan Piotr Rudnicki, warszawski mistrz kamieniarski a jednocześnie wielki społecznik i patriota. Deklaracja Pana Marszałka natchnęła w nas nadzieję, że uratowany zostanie zabytek klasy zerowej. O postępach w poszukiwaniu archiwaliów dotyczących pomnika, postaciach związanych z jego powstaniem oraz samej renowacji będziemy relacjonować.
Sylwia Sołtysik
Zobacz też: